sobota, 10 grudnia 2011

Opowiadanie I

Lubiła chodzić sama nocami i tak wiedziała, że nikogo nie interesuje co robi, z kim jest i czy coś jej się stało.
W ten sposób uciekała od problemów, nie dlatego że chciała, ale dlatego że musiała. Nie mogła dalej tak żyć, musiała coś zmienić by móc jakoś funkcjonować. W zapominaniu pomagał jej jedynie rap - jej najlepszy przyjaciel. Wypowiadał tylko słowa które chciała słyszeć, nie próbował pytać co się stało, za to go lubiła.
Wydarzenia z przeszłości były z nią w każdej sekundzie jej życia, nie można było tego wymazać.
Gdy miała 6 lat jej ojciec zginął w wypadku samochodowym. Po tym wydarzeniu jej matka załamała się i popadła w alkoholizm a później w depresję. Chciała jej pomóc, zabrać ją do specjalisty lecz ona wolała utopić swe smutki w kieliszku, może dwóch. Kiedy była trzeźwa wychodziła z domu by znów kupić jakiś trunek. Przez picie wyrzucili ją z pracy...miała tylko matkę z która od wypadku nie utrzymywała kontaktów a było to już 10 lat. Często było tak, że nie miały co jeść. Nastolatka nie raz chciała przyjść do babci i tak po prostu wypłakać się jej na kolanach, lecz świadomość tego, że matka by ją za to zabiła od razu kreśliła jej plany. Nie miała też planów co do swojej przyszłości, ale wiedziała jedno, nie może skończyć tak jak matka. Musi znaleźć pracę i jakoś normalnie żyć. Gdy miała 10 lat i siedziała sama  w swoim małym pokoiku na strychu usłyszała, że ktoś wchodzi do domu. Zeszła nie pewnie na dół i zobaczyła mężczyznę. Był cały w tatuażach i od obydwóch śmierdziało alkoholem i fajkami. Matka powiedziała jej tylko, że teraz będzie to twój nowy tatuś, wtedy ona pobiegła z powrotem do pokoju wzięła ukochanego misia którego podarował jej tata gdy miała piąte urodziny, przykryła się kocem i zaczęła płakać, a łzy wsiąkały w brązowe łapki misia. Po jakimś czasie obcy mężczyzna wprowadził się do ich domu i zaczęło się najgorsze. Co noc słyszała jak bije on matkę, jak ona krzyczy z bólu, a mała nie mogła nic zrobić bo też nie raz podnosił na nią rękę. Wtedy wzięła swojego misia i wyszła z domu. Z nieba lał się deszcz, małą nie miała nawet butów. Chodziła sama po mieście, gdy nagle podbiegł do niej policjant i spytał czy nic jej nie jest. Zadał jeszcze ze sto pytań, a mała nie otworzyła nawet ust, po prostu zaczęła płakać. Policjant zabrał ją na komisariat, dał herbaty i koc, gdy chciał wziąć misia, mała wyraźnie zaprotestowała więc odpuścił.  Na drugi dzień chciała stamtąd pójść, bała się o mamę...była też na rozmowie z psychologiem lecz to dało nie wielki skutek. W końcu nie mogła wytrzymać i powiedziała, że ten pan bije jej mamę. Policja pojechała do ich domu, wtargnęli do środka a tam obcy człowiek krzywdził jej matkę. Policja natychmiast zabrała go na komisariat, a to że był już wielokrotnie karany nie dawało mu dużych szans na powrót do domu, matkę zaś odwieziono do szpitala, po miesiącu wróciła w tym czasie małą opiekowała się rodzina zastępcza. Nie było wiadomo czy wróci jeszcze do swojej matki, lecz ona chodziła na terapię i nie wzięła do tej pory kieliszka do ręki, nawet takiego pustego. Od tamtych wydarzeń minęło już sporo czasu, lecz ona wciąż nie mogła zapomnieć....